Regent's Park

mimo, że lia była po całonocnej imprezie całkiem dobrze się na niej wyspała. ten melanż to istna zamuła. chwilę temu ustawiła sie na wieczór z pablo może on dostarczy jej jakiejkolwiek rozrywki, ostatnio lia kompletnie nie wiedziała co ze sobą zrobić. przechodziła sobie gdzieś parkiem, całkiem ładnym i zielonym trzymając w ręku kubek ze starbucks'a z czarną kawą, która była podstawowym posiłkiem dnia, a już na pewno poranka.

joshua pewnie rowniez dopiero co wracalz jakiegos melanzu, na ktorym byl w drugiej czesci miasta. wracal z buta, uznajac, ze moze spacer okaze sie blogoslawienstwem dla jego bolacej glowy. w pewnym momencie zachcialo mu sie siku, wiecwskoczyl na brzeg fontanny, tej na zdjeciu powyzej i bez skrempowania sie odlal. pewnie wlasnie w tym momencie przechodzila obok niego lia, ktorej poslal lobuzerski usmiech, kiedy spojrzala na to, co wyprawia.

- Ty naprawdę masz nasrane do łba - powiedziała ze stoickim spokojem, bo to, że ktoś sika w miejscu publicznym lub przy tłumie staruszek przechodzących tuż obok josha nie robiło na niej wrażenia, sama nie raz i nie dwa zachowywała się podobnie. podeszła do niego i przywitała się z nim na drobnego buziaka w policzek - jak leci? coś zmięty jesteś skarbie - poprawiła mu czuprynę i uroczo się uśmiechnęła.

o, czyli sie znaja. w sumie to nawet lepiej ;p - mam lekkiego kaca, poza tym wszystko chyba w porzadku - wychrypial przepitym glosem.prawda byla taka, ze zniszczyl sie na maksa zeszlej nocy i czul sie teraz lekko mowiac okropnie. schowal swojego pana preznego do spodni i zeskoczyl z fontanny. a co u ciebie, mala? - zapytal, unoszac lekko kacik ust, po czym objal ja w tali i pocalowal w srodek ust. szybko sie od niej oderwal, bo pewnie caly pachnial jak gorzelnia, przesiaknieta na dodatek dymem papierosowym. a propos dymu, to pewnie poszkal w kieszeni papierosa i zapalil jednago.

no romans maja wpisany, nie? - lekkiego? jakbym cie nie znala to bym uwierzyla. alkoholiku jeden Ty - odwzajemniła pocałunek i usiadła na murku fontanny, troszkę dalej od miejsca, w którym josh załatwiał swoje potrzeby fizjologiczne - u mnie? byłam wczoraj u teddiego, czaisz, że spałam? generalnie nuda, opić też się nie opiłam, no dramat - wyżaliła się przystojniakowi i sama poczęstowała się jego własnymi papierosami spoglądajac później na niego przepraszająco - następnym razem ja Cię poczęstuje, dobra? - sama chyba w to nie wierzyła, ale miała nadzieję, że chociaż on tak. skończyła pić kawę i wyrzuciła kubek za siebie, kolejno zaciągnęła się papierosem.

prychnal tylko, kiedy nazwala go alkoholikiem, po czym przysiadl sobie obok niej - myslalem, ze juz dawno ogarnelas, ze tam gdzie mnie nie ma, nie ma tez imprezy - usmiechnal sie cwaniacko, po czym przetarl oczy, ktore byly juz zmeczone swiatlem dziennym. pewnie zawsze mial mocny swiatlowstret nazajutrz po imprezie, zwlaszcza, kiedy sobie jeszcze na dodatek przycpal - ja za to bawilem sie wybornie. alkohol lal sie strumieniami, dupeczki na zawolanie, bawilem sie swietnie - dodal. w sumie josh zawsze bawil sie swietnie, na kazdej imprezie - moze jak troche odzyje, to zdaze ci wynagrodzic ten kiepski wieczor - przysunal sie do niej i wymruczal jej na uszko - z pewnoscia nie bedziesz wtedy spala.

- pamietaj tylko, ze ta twoja impreza się już skończyła co za tym idzie dupeczki na zawołanie też więc ogarnij chłopcze - uśmiechnęła się do niego troszkę ironicznie, lia nie należała do osób, które pozwalały sobie na brak szacunku czy coś w tym stylu - a czy nie będę zależy od Ciebie - poklepała go po wewnętrznej stronie uda i znacząco uniosła kącik ust ku górze - tak, jest josh jest impreza, jak mogłam zapomnieć? - skarciła samą siebię jednocześnie troszke nabijając się z josha - zawsze byłeś skromny,

z tym szacunkiem, to u josha bywalo roznie. kiedy chcial potrafil byc milusinski etc, ale z reguly o wiele czesnciej pokazywal swoja ciemniejsza strone i traktowal lie jak kazda inna. mial jednak w sobie tyle wdzieku pomimo tego iz zachowywal sie jak dupek, ze duzo mu uchodzilo na sucho. - dla mnie impreza nigdy sie nie konczy, dlatego nie probuj mnie gasic - oznajmil, odgarniajac jej rozwichrzone wlosy z twarzy - skromnosc to cnota, a chyba wiesz, ze ja swoja dawno juz stracilem - powiedzial z blyskiem w oku - chyba musze zawijac do domu, bo czuje sie fatalnie i zaraz sie chyba zrzygam - mruknal potem, znowu przecierajac oczy. pewnie nie pogardzilby opieka lii w tym trudnym dlka niego momencie, no chyba, ze nie chcialo jej sie go nianczyc.

- nie twierdze, ze imprezy się koncza, twierdze tylko, ze nie kazda poleci na twoj.. urok? - zastanowila sie chwile na co tak naprawde leca, jesli chodzilo o nia, josh imponował jej dlatego, ze podobnie jak ona byl kompletnie niezależny i udawal niedostepnego, zimnego chama. a w srodku? nie dal dojsc do srodka, to laczylo josha i lie - z latwoscia zmienilabym Twoje fatalne samopoczucie ale skoro chcesz rzygac to nie wiem czy zdecyduje się na az taki hardcore? - w sumie lia nie miala co robic i chetnie zajelaby sie joshem, w sposob jasny i dla niej i dla niego, niepokojące były wymiociny, ktore zapowiedział chlopak.

- zalozysz sie? - zapytal. josh zaliczal sie do ludzi nadmiernie pewnych siebie. z jednej strony bylo to czasami zabawne, niektorych mogla ta jego cecha charakteru pociagac, jednak momentami potrafil byc dzieki temu wkurwiajacy. poza tym jak na razie wystarczy mi, ze ty na mnie lecisz - sprzedal jej prztyczka w ucho i podniosl sie z miejsca - idziemy do mnie - mruknal i pewnie poszli, gdzie mozesz zaczac.