KOKO

lia weszła pewnym krokiem do klubu i zaraz wynalazła miejsce tuż przy barze przy okazji flirtując z barmanem, u lii było to na porządku dziennym. już w pierwszych pięciu minutach udało jej się załatwić drinka całkowicie za darmo. była umówiona z przyjaciółką, której niecierpliwie wyczekiwała.

przyszła do klubu zmarznięta, więc niecierpliwie rozglądała się za lią, za którą się stęskniła, bo chciała jednocześnie jak najszybciej zamówić drinka na rozgrzanie. dojrzała ją przy barze, toteż pospiesznie skierowała się w tamtym kierunku.
- cześć, li - cmoknęła przyjaciółkę w policzek, po czym z gracją usiadła na obrotowym, barowym krzesełku obok niej, zakładając nogę na nogę. - co pijesz? jezu.. tak dawno się nie widziałyśmy! co u ciebie? opowiadaj - powiedziała zaciekawiona, po czym zamówiła tego samego drinka, co lia.

- moooje słonko - krzyknęła kiedy tylko zobaczyła przyjaciółkę. bailey była dla niej szczególną osobą, szczególnie bliską. ujęła ręce dziewczyny w swoje i starała się je rozgrzać - zmarzluchu jeden, nie widziałam Cię milion lat. u mnie? po staremu, a nawet nudniej więc trzeba zorganizować jakąś imprezę co Ty na to? kombinujemy jakąś domówkę, mała ? - zafalowała brwiami i uśmiechnęła się szatańsko. lia miała plan, jeśli melange wyjdzie będzie jednym z najlepszych! upiła łyk drinka i zaczęła się uśmiechać sama do siebie na myśl o imprezie.

uśmiechała się z wdzięcznością, kiedy lia starała się rozgrzać jej zimne łapki. żałowała, że nie wzięła ze sobą rękawiczek. ja na przykład widziałam ostatnio laskę w rękawiczkach, a było dużo cieplej niż teraz, no ale bailey nie wpadła na ten pomysł, choć będzie wiedzieć na przyszłość.
- imprezę? - zafalowała również brwiami zainteresowana w stu procentach. - tak tak! jestem jak najbardziej za. ale moje mieszkanie zostaje wykluczone. dopiero co odmalowałam je po ostatniej imprezie i szkoda by było mojej pracy - roześmiała się, chociaż na samo wspomnienie plamy z wymiocin, którą pozostawił jej jeden gość i którą musiała zakryć szafką, samej bailey robiło się niedobrze. - jak to jeszcze nudniej? nie mogę w to uwierzyć! nie znalazłaś nikogo godnego uwagi? - zapytała, uśmiechając się łobuzersko, po czym zamoczyła usta w swoim drinku.

- nie znalazłam? jakbyś mnie nie znała - zaśmiala się i nie wiedziala czy bailey mowi serio ? lia nie znalazłaby nikogo kto zadowoliłby ją podczas nocy - znalazłam i zgubiłam i tak co noc. nic nadzwyczajnego - zaśmiała się, była okrutna - no to nie ma problemu ja chętnie udostępnię mieszkanko, myśle, że się pomieścimy, hm? - przeleciała na szybkości układ swojego mieszkania i wszystko rozplanowała - kiedy możesz? - klepnęła ją z podniecenia w udo, całkiem delikatnie i puściła oczko. po czym popiła swoje malibu.

przewróciła oczyma i pokręciła głową z rozbawieniem i dezaprobatą.
- no taaaaaaak - powiedziała, śmiejąc się, bo przecież powinna o tym wiedzieć, ale ze swoją naturą romantyczki, marzycielki: książe na białym rumaku, gdzie jesteś?!, zapominała o tym. - jasne, na pewno - powiedziała, sama analizując wielkość mieszkania lii i stwierdzając, że z pewnością tak będzie. - kiedy? w ten weekend, następny. nie mam żadnych planów na razie - powiedziała, uśmiechając się do promiennie, bo nawet w tygodniu mogłaby wpaść na melanż, chociaż to nie byłby najlepszy pomysł, bo na drugi dzień z pewnością miałaby trudności z wstaniem na zajęcia.

- no nie wiem musze jakieś rozeznanie zrobić, na pewno będziemy w kontakcie - zapewniła bailey i przesłała jej buziaka. dopiła drinka i ze smutkiem pożegnała się z przyjaciółką - dziubek, ja lece. przepraszam, ze tak krotko! - niemalże wybiegła z klubu i pobiegła w swoją stronę.

pomachała za lią, posiedziała jeszcze trochę i wróciła do siebie.