Kensington Gardens

dzisiaj dla odmiany brykał tutaj na swojej desce, pewnie bawiąc się w swoją własną wersję wallie zwiedza świat, czy coś. dobrze, że chociaż nie miał na sobie obciachowego sweterka w biało-czerwone pasy, a ramoneskę i koszulkę z bowiem, bo wiedziałam fajną w zarze... wprawdzie damską, ale on miał męską, jakimś cudem.

pattie przyszła tutaj na spacer. akurat pisała smsa do koleżanki że chętnie się z nią spotka, to nie widziała kogo ani co ma przed sobą. nawet przez chwilą wpadła na panią z pieskiem. szybko ją przeprosiła aż tutaj nagle przed nią wyrósł wysoki facet na deskorolce, za późno było go ominąć więc trochę zatarasowała mu drogę - och przepraszam - uniosła oczy znad telefonu lecz potem się uśmiechnęła do chłopaka. poprawiła pasek od płaszczyka.

haha, wyobraziłam sobie pattie himena, podnoszącą jakąś przestraszoną staruszkę i stawiającą ją na nogi, xd. julien nauczony doświadczeniem pospiesznie wyhamował i złapał swoją deskę, zanim odjechała bez niego w siną dal i posłał patricii jakiś przelotny uśmiech - nie ma sprawy. ostatnio cały czas ktoś na mnie wpada - właściwie cały czas ta sama osoba, ale tego już nie dodał, bo po co, prawda?

- przepraszam, zapatrzyłam sie w telefon. mam nadzieję że się nic nie stało - uśmiechnęła się kącikowo, poprawiając wpadające włosy w oczy - hmm, to ja już ci nie przeszkadzam, pójdę dalej - spojrzała za siebie, nadal widziała tamtą staruszkę która jej wygrażała to sie przestraszyła że napuści na nią swojego psa. opatuliła się bardziej, było jej strasznie zimno. nie miała szalika to się trzęsła z zimna, musiała teraz ominąć juliena, bo nie będzie tak stała w miejscu.

-nie ma sprawy, naprawdę - uśmiechnął się do niej szerzej niż wcześniej, drapiąc w kark jak zwykle, kiedy czuł się lekko zakłopotany, albo zdenerwowany. lepsze to niż wąchanie pach, pozdrawiam awkward xd - właściwie to wcale nie przeszkadzasz... i tak nie robiłem niczego produktywnego - wzruszył ramionami, wskazując na swoją deskę - co ty na to, żebym cię odprowadził? - zagadnął, robiąc rozbrajającą minę małego mopsika - gdziekolwiek idziesz.

odwróciła się do niego - ach tak? no dobrze skoro chcesz mnie odprowadzić i uchronić przed tamtą staruszką to dlaczego nie... wracam do domu, strasznie jest zimno to może zapraszam na herbatę. a tak w ogóle to jestem patricia. ale możesz mi mówić pattie, patt, jak tylko tam chcesz - wsunęła ręce w kieszenie swojego płaszcza. przestąpiła z nogi na nogę, a potem oblizała wargi. dobrze że przynajmniej miała pomadkę ochronną na ustach, miała ładne usta dzięki temu.

-w porządku. w takim razie dziś wieczór będę twoim prywatnym bodyguardem. co ty na to? - zafalował brwiami, a kiedy powiedziała, że jest jej zimno i faktycznie zauważył, że się trzęsie, szarmancko zdjął z ramion swoją ramoneskę, pachnącą dymem papierosowym i 6 d&g, zarzucając ją na patricie, żeby się trochę rozgrzała - okej. a może być trishia? - zapytał z czystej ciekawości, powoli ruszając przed siebie.

ruszyła za nim rozbawiona - niech będzie - zakończyła z ładnym uśmiechem na ustach - bodyguardem? no dobra. ale ja nadal nie znam twojego imienia, chyba że chcesz pozostać anonimowym dobrym duchem który chroni kobiety przed starszymi kobietami i ich psami. i dziekuję za kurtkę, od razu mi cieplej, ale tobie teraz będzie zimno - zauważyła, wąchając jego kurtkę, ładnie pachniała. oblizała instynktownie wargi - to idziemy do mnie - zarządziła

-a wolisz, żebym pozostał anonimowy? - zapytał, puszczając jej oczko - julien - przedstawił się jednak, po chwili namysłu - i możesz być o mnie spokojna, patricia, nie zmarznę - jutro pewnie będzie chory, ale dzisiaj o tym nie wiedział i co ważniejsze jakoś go to nie obchodziło. zacznij u niej.