British Museum

siedział pod tą dziwną maską i zajadał się skittlesami. wracał do domu, ale zmęczył się w połowie drogi i dlatego przysiadł.

pewnie jackie tak jak ja studiowała historię sztuki, dlatego przebywanie w takich miejsca nie było dla niej tylko przyjemnością, ale przede wszystkim obowiązkiem, którego tak swoją drogą czasami miała już dosyć, bo jakby nie patrzeć analizowanie każdego dziełka od dupy strony to nudy. schodziła właśnie po schodach, kiedy zauważyła juliena, którego pomyliła z jakimś kolegą, który obiecał ją odebrać spod muzeum, a pewnie ją wystawił - cześć frajerze - przywitała się, po czym klepnęła go w plecy,po czym kiedy zorientowała się, że go z kimś pomyliła zrobiła głupią minę i stała się czerwona jak własne włosy.

julien pewnie aż się podniósł, bo nie często zdarza się, żeby pobiła cię kobieta. okej, to zabrzmiało jakby jackie była co najmniej żeńskim wcieleniem konora... zmieszał się w każdym razie i zmarszczył brwi, drapiąc się przy tym w policzek - hm, mi też miło cię poznać..? - zawahał się z odpowiedzią, bo do końca nie był pewny co powinien odpowiedzieć na tę niecodzienną zaczepkę. kiedy dziewczyna przybrała kolor swoich włosów jak kameleon albo inny harry potter, wyszczerzył się do niej szeroko.

- ale wtopa - pisnęła, nie ukrywając lekkiego zażenowania, które szybko jej przeszło, bo jackie nie należała do osób które jakoś szczególnie przejmowała się pierdołami, a dopóki julienowi przez nią skitles ością w gardle nie stanął, a julien nie padł trupem, to było spoko - soraski, pomyliłam cię z takim kolesiem, który z resztą mnie najwyraźniej wystawił - czyli normalka, bo dajmy na to,że nie miała szczęścia do facetów i pewnie dużo winy leżało po jej stronie, bo zachowywała się momentami jak oszołom - jestem jackie, ciebie też miło poznać, całkiem miły dla oka prawie-substytucie - również się wyszczerzyła.

-frajer - przedstawił się więc, kiedy sama podała mu swoje imię i zafalował brwiami - czasami mówią też na mnie julien, ale juz jak wolisz - trochę się z niej nabijał, ale tylko odrobinkę - hm, skoro cię wystawił, mogę zająć jego miejsce. o ile nie planowałaś go zamordować w pobliskich krzakach i przerobić na klej - zmrużył oczy, starając się wybadać sytuację. nie skomentował wzmianki o prawie-substytucie, bo był trochę głupiutki i pewnie po prostu nie zrozumiał .

- z mordowaniem i przerabianiem go na klej byłoby za dużo zachodu. nie ma co tracić czasu na takich jak on, z resztą poznałam go na koncercie maroon 5, a to wszystko wyjaśnia. - rozłożyła ręce, nie wyglądając na przejętą swoim małym nieszczęściem - ...a skoro się oferujesz, to chętnie skorzystam - usiadła obok niego na schodach - co tu tak właściwie robisz? - zapytała. nie wyglądał jej na miłośnika sztuki, z resztą ona sama jakimś szczególnym miłośnikiem nie była, a poza tym też lubiła skitllesy, więc zaczęła już wyczuwac między nimi więź w tym aspekcie xd

-hm - zastanowił się przez moment czy nie wcisnąć jej jakiejś historyjki o tym, że ratuje świat przed zagładą, ale nie chciało mu się dopracowywać szczegółów, także ograniczył się do - starzeję się - wyszczerzył się do niej wesoło i bezradnie rozłożył ręce - to znaczy technicznie rzecz biorąc idę na pieszo od xxx - czyli daleko - i trochę się zmęczyłem.

- uu, widze, że z kondycją kiepsko, te twoje muskle niczym u sylvestra stallone w rambo są zwodnicze - pomacała go po patykowatym ramieniu i zaśmiała się głupio - mogę cię zabrać do tego xxx moim jackmobilem, jeśli nie masz nic przeciwko. akurat niedaleko mieszkam - wzruszyła lekko ramionami i podrapała się w piega na policzku.

spojrzał na jackie nieufnym spojrzeniem, jednak po chwili zastanowienia tylko machnął ręką - jasne, czemu nie. mogę cię w zamian za to poczęstować skittlesem - uśmiechnął się uroczo i pojechali, zacznij gdzieś jak chcesz :p.

pewnie podwiozła go tam gdzie chciał, ucięli sobie krótką pogawendkę w samochodzie, po czym jackie pojechała do domu, ja też się zaraz zawijac będę.

matt spedzil dzis w british museum dobrych kilka godzin, zmeczony przysiadl wiec na schodach pod budynkiem, probujac zebrac sie w sobie, zeby wstac i wyruszyc do starbucksa, ktory z tego co pamietam znajdowal sie na przeciwko, ale chyba dosc kiepsko mu to wychodzilo.

alex właśnie wyszła ze starbucksa z kubkiem gorącej, pysznej kawy, którą leczyła lekkiego kaca po wczorajszym melanżu. nie miała ochoty wracać do pustego mieszkania, więc postanowiła wykorzystać fakt, że nie pada, jest ciepło ubrana i ma przy sobie aparat, żeby uwiecznić na zdjęciach nieznanych jej ludzi, pędzonych w cztery strony świata. znalazła się dzięki temu na schodkach muzeum i kiedy miała usadowić na nich swój tyłek, zobaczyła matthew. uśmiechnęła się z rozbawieniem, widząc jego zmęczony wyraz twarzy, który uwieczniła, robiąc mu zdjęcie i podeszła do niego.
- cześć, matt - usiadła na schodku obok niego i cmoknęła go w sam środek ust.

- o, dzien dobry. - usmiechnal sie szczerze i promiennie, jak to pewnie zawsze bywalo na widok alex. - co ty tutaj robisz? tylko nie mow, ze mnie sledzisz! chociaz.. wiele by to wyjasnialo. - zrobil prawdziwie zamyslona mine, by po chwili porzucic wszelkie udawane rozkminy i ukrasc jej kubek z kawa, ktora nie omieszkal sie poczestowac.

- chciałbyś - prychnęła, ale zaraz uśmiechnęła z rozbawieniem i pokręciła głową z dezaprobatą, że też miał takie pomysły. wyciągnęła nogi przed siebie i spojrzała na swoje zielone trampki conversa. - byłam po kawę - powiedziała i nawet chciała mu ją zademonstrować, kiedy wyciągnął jej ową z ręki i napił się. - jak po wczorajszym melanżu? nie boli cię główka? - zapytała, uśmiechając się z przekąsem, bo przypomniało jej się pewnie, jak niósł ją do łazienki i o mało nie wylądowali na podłodze! położyła mu głowę na ramieniu, przyglądajac się jakieś parze przed nimi.

zaraz po zwroceniu jej kubka, w ktorym wbrew pozorom zostalo jeszcze troche kawy, bo nie byl takim zlym czlowiekiem, zeby wypic wszystko, wsunal nos w jej wlosy i zaciagnal sie milo ich zapachem. pewnie uzywala jakiegos ladnie pachnacego szamponu, wiec tym bardziej byl zadowolony. - nie boli, ale od rana czuje sie troche jakby przejechal po mnie walec. jakies trzy tysiace razy. - westchnal ciezko - a ty? jak sie czujesz? bo nie wygladasz na specjalnie zmarnowana szczerze mowiac!

odstawiła kubek obok siebie na schodek i objęła matthew w pasie, opierając brodę na jego ramieniu, tak że mogła teraz przyglądać się jego profilowi.
- o rany.. w takim razie potrzebujesz jakiegoś uleczenia - stwierdziła, uśmiechając się łobuzersko i posmyrała go noskiem po szyj. - ja? hm.. w sumie dobrze. mam lekkiego kaca, ale poza tym jest okej - powiedziała, odsuwając się od niego i biorąc kawę, którą dopiła. sorry, że tak długo ;d

- no ja juz wiem co w tym momencie byloby w stanie uleczyc mnie najszybciej.. - poslal jej jednokacikowy usmiech i teraz to on objal ja ladnie w talii, obserwujac jej chude lecz bardzo zgrabne nozki. - w ogole zapomnialem ci podziekowac za wczoraj, w sensie, byl to bardzo mily wieczor. rozumiesz. - musnal ustami jej skron. odbilo mu troche na punkcie alex, czego pewnie sam nie mogl do konca zrozumiec, bo zwykle ograniczal sie do przygod na jedna noc badz tez krotkich otwartych zwiazkow, ktore chyba ciezko bylo nawet nazwac zwiazkami, a tu ci psikus, wytrzymuje z nia juz dosc dlugo i ciagle mu malo :/

- co takiego? - zapytała, mrugając niewinnie i kokieteryjnie rzęsami, jednocześnie udając, że w ogóle nie wie, o co mu chodzi, co w sumie wyszłoby zabawnie, gdyby powiedział, że ma ochotę na jakieś dobre ciastko xd - owszem. był - przyznała mu racje, uśmiechając się łagodnie i dla odmiany musnęła jego dolną wargę, po czym sięgnęła po swój aparat i zrobiła mu zdjęcie. pewnie gdyby wiedziała, że aż tak mu odbiło to skakałaby z radości do nieba! i jeszcze bardziej czułaby się winna, że przespała się z julienem, oj oj ;c na razie jednak odsuwała tamten wieczór w najgłębsze zakamarki swojego umysłu, wmawiając sobie, że to nie miało żadnego znaczenia, ani wpływu na jej znajomość z matthew, bo w końcu zdarzyło się to po raz pierwszy i ostatni!

- a no wiesz, gdyby taka jedna calkiem w porzadku dziewczyna dala sie skusic na szybki.. ekhm, to znaczy, szybka randke, to na pewno poczulbym sie lepiej. - usmiechnal sie szelmowsko. dobrze, ze matthew zawsze dobrze wychodzil na zdjeciach, troche jak barney z himym, bo inaczej alex juz dawno musialaby sie pozegnac ze swoim aparacikiem za to ciagle pstrykanie fotek :/ anywho, caly czas obejmujac ja w talii przysunal sie jeszcze troche blizej niej, by delikatnie odgarnac wlosy niesfornie opadajace jej na twarz i ucalowac ja w czolo, bo to takie strasznie kochane mysle sobie.

- całkiem w porządku? - powtórzyła, unosząc w górę brwi z rozbawionym wyrazem twarzy, bo rozbawił ją dodatkowo szybką randkę. - hm.. myślę, że mogłaby się zgodzić - stwierdziła, kładąc swoją drobną dłoń ja jego udzie i smyrając go po wewnętrznej stronie owego. miała właśnie go pocałować, kiedy poczuła wibracje swojego telefonu. westchnęła i wyciągnęła go z kieszeni. - to patricia. muszę odpisać - powiedziała, szybko odpisując. - ładny numer wczoraj wykręcił noah z ruby - dodała, po czym przestała sobie już zaprzątać tym głowę i pocałowała matta, kładąc dłoń na jego karczku.

- ups, sorry, juz sie poprawiam! najwspanialsza na swiecie dziewczyna. tak lepiej? - usmiechnal sie zawadiacko. za chwile oddal jej pocalunek oczywiscie, przesuwajac dlonmi po jej pleckach. - to chodz, pojdziemy moze do jakiejs milej restauracji, zapraszam cie na romantyczna kolacje i wtedy mi wszystko opowiesz, okej? - zaproponowal i podejrzewam, ze alex tak naprawde miala malo do gadania wiec poszli i zaczne!